Reż.: Jan Łomnicki
Bez ograniczeń wiekowych
Mistrza poznałem wcześniej, na dokumentacji. Wiedziałem o nim tylko tyle, że jest energiczny, sympatyczny i ma ciekawą twarz. Twarz, na której dobrze by było zobaczyć te wszystkie emocje, które towarzyszą wodowaniu. Nie zawiodłem się. To on tak pięknie później się uśmiechał, tak wspaniale dał nam odczuć, jaka to satysfakcja, że się udało.1
Samo wydarzenie wodowania statku jest wyjątkowo dynamicznie sfilmowane ze względu na jednoczesne spojrzenie z wielu punktów widzenia.
Wśród tych stanowisk należy wymienić: kamerę obserwującą zanurzającą się śrubę statku w wodzie, inną pokazującą plan totalny z wysokiego dźwigu, trzecią towarzyszącą cały czas mistrzowi brygady stoczniowców, a także kamerę, która zajmowała się dyrygentem i reakcjami zgromadzonej publiczności. Najbardziej spektakularne ujęcie udało się zrealizować spod kadłuba wodowanego statku. Oprócz kamery musiał się tam zmieścić także operator, co wiązało się z pokonaniem lęku i wystawieniem siebie na ryzyko niebezpieczeństwa. Powstało piękne ujęcie, gdzie kamera z krótkoogniskowym obiektywem śledzi ciemne dno kadłuba, który bardzo blisko niej się przemieszcza, żeby w pewnym momencie odsłonić cały, ogromny statek na tle nieba. Skala wielkości ukazana w tym ujęciu skłania do refleksji nad wysiłkiem prostego człowieka. Skłania też do zachwytu nad wykorzystaniem przez ludzi w praktyce wiedzy technicznej oraz do uświadomienia sobie istoty relacji pomiędzy partią komunistyczną, a społeczeństwem w Polsce Ludowej na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku.Stanąłem jednak przed problemem, jak to sfilmować. Chodziło przecież o to, by pokazać jedno konkretne wodowanie, a nie montaż kilku. Wpadliśmy ostatecznie - wspólnie z głównym operatorem Jurkiem Gościkiem - na pomysł, aby filmować sześcioma kamerami, z sześciu stanowisk. Trzeba było mieć bezczelność młodości, żeby coś takiego zaproponować: ogołociliśmy przecież wytwórnię na kilka dni z prawie wszystkich kamer.